W roli głównej - lawenda! A dokładniej herbata z lawendy. Jest ona chyba doskonale wszystkim znana. Nie tylko pięknie pachnie, ale ma także właściwości antyseptyczne i bakteriobójcze. Uspokaja, wspomaga trawienie, a także leczy problemy skórne. Mnie doskonale pomaga zasnąć i wyciszyć się po całym dniu. Można ją nie tylko pić, ale na przykład umieścić woreczek z suszonymi kwiatami w szafie. Dzięki temu nasza szafa będzie wypełniona aromatem lawendy, a przy okazji unikniemy nieproszonych gości, czyli moli. Można ją także włożyć w poszwę poduszki - pomaga zasnąć. Przydatna także w kuchni jako przyprawa - do grillowanych mięs.

Sposób parzenia herbaty:
Łyżeczkę kwiatów zalać wrzącą wodą i parzyć przez 20 minut pod przykryciem. Ja do tego używam specjalnego kubka z zaparzaczem i przykrywką. Po upływie czasu można rozkoszować się smakiem oraz aromatem herbaty :)

Dzisiaj przychodzę z inspiracją, która mimo tego, że jest prosta, to może nadać charakter wnętrzu. W końcu diabeł tkwi w szczegółach! To, co wyróżnia ten ''gadżet'' to na pewno prostota i łatwość wykonania. Nie wiem jak Wy, ale ja na prawdę lubię takie akcenty we wnętrzach.

Zestaw tych kosmetyków dostałam od mamy na urodziny. Chciałam Wam dzisiaj opisać ich zbawienne działanie na moje włosy. Szczerze, nie spodziewałam się takiego efektu.


Szampon
Bardzo dobrze się pieni przy małej ilości. Pachnie przyjemnie, zapach utrzymuje się na włosach. Po umyciu włosy są lśniące i bardzo łatwo się rozczesują nawet bez użycia odżywki. Szampon nie obciąża włosów i ładnie odbija je od skóry, co dla mnie jest na prawdę istotne przy moich cienkich włosach.
Ocena: 5/5

Odżywka
Przyjemna w użyciu, uzupełnia działanie szamponu. Przyznam, że nie używam jej za często, ponieważ jak idę do pracy lub na uczelnie to zwyczajnie nie chce mi się czekać na jej spłukiwanie, ale także zależy mi na tym, aby włosy zdążyły przed wyjściem z domu same wyschnąć z racji, że staram się ich nie suszyć suszarką.
Ocena: 5/5

Maska


Ma fajną konsystencję, nie leje się, jednak lekko obciąża włosy, więc trzeba uważać z ilością nakładaną na włosy. Łatwo się spłukuje.
Ocena: 4/5

A poniżej moje włosy po użyciu szamponu i odżywki







Jak można zauważyć, są lśniące i wyglądają na zdrowe. Seria Wella Elements znacznie poprawiła kondycję moich zniszczonych włosów. Każdemu mogę z czystym sumieniem polecić te produkty. Niestety nie wiem ile zestaw kosztował, mama nie chce mi zdradzić ceny :P

Dzisiaj chciałam Wam przedstawić 3 produkty, w które ostatnio się zaopatrzyłam :). Myślę, że warto o nich wspomnieć,ponieważ są godne uwagi.


Pierwszym z nich jest krem do stóp Neutrogena na zrogowacenia. Nie jest tani, bo kosztuje ok. 18 zł, jednak w drogeriach można go dorwać w promocji  za ok. 11 zł co jest już ceną w miarę przystępną. Nie mam jakiś ogromnych problemów z piętami, jednak nie są one super gładkie. Krem dobrze się wchłania, ale co najważniejsze działa tak, jak producent obiecuje. Stopy są przyjemne w dotyku, ale nie mają na sobie tłustego filmu.
Ocena: 5/5




Drugi krem, Neutrogena anty-ageing z aktywną soją, już nie tak dobry jak ten opisany wyżej, jednak też warto o nim napisać. Jego także dorwałam w promocji :). Przyjemny, zapach raczej nie porywa, ale nie jest tłusty. Nie jest to jakiś hit, zapewne nie kupię go już więcej, ponieważ nie daje uczucia nawilżenia jakiego oczekuje od kremu. Zdecydowanie lepszy i tańszy jest krem od Bielendy Happy End.
Ocena 3/5


Teraz czas na jedną z moich ulubionych marek kosmetyków - Pupa, a konkretnie lakier do paznokci Lasting Color Gel. Mam kolor 53, granatowy, dosyć ciemny. Lakier dobrze się rozprowadza, potrzebuje dwóch warstw do dokładnego pokrycia płytki paznokcia. Lakier ma bardzo fajny połysk, który utrzymuje się kilka dni po malowaniu. Jednak po trzech dniach (bez zmywania naczyń, raz tylko podłoga :P) na końcówkach zaczął się wycierać. Jak na Lasting Color Gel, to chyba jednak coś nie halo. Zdecydowanie lepszy jest jego młodszy brat Lasting Color, który wytrzymuje nawet 2 tygodnie.
Ocena 4/5

A już wkrótce post o produktach do włosów Wella Elements! :)

Ostatnio trochę z nudów, a trochę z chęci zmiany szarego wystroju akademickiego pokoju wpadłam na pomysł przyozdobienia drzwi. Wydawałoby się, że proste kolorowe kwadraty wycięte z papieru nie wniosą nic szczególnego do wnętrza, jednak efekt, który widzicie na poniższych zdjęciach wygląda całkiem spoko. Jest to dobry i tani sposób na ożywienie małego pokoju.